poniedziałek, 12 stycznia 2015

Prolog



   Była noc, a ja samotnie pędziłam przez las. Byłam wykończona, ale nie mogłam się zatrzymać. Gonił mnie. Słyszałam jego krzyki za plecami. Nie mogłam pozwolić, aby mnie złapał. Po głowie chodziło mi jedno pytanie, które nie chciało dać mi spokoju: „Czego on ode mnie chce?”. Owszem chciałam znać odpowiedź, ale nie za cenę życia.
   Miałam mieszane uczucia, gdy moim oczom ukazał się koniec lasu, jednak nie przerywałam ucieczki. Wybiegłam za ostatnie drzewo i ujrzałam dom. Wypełniła mnie euforia. Bez zastanowienia podbiegłam do drzwi i zaczęłam walić w nie pięściami tak mocno jak tylko mogłam. Niestety żadnego odzewu ze strony mieszkańców, których miałam nadzieję tam spotkać. Obejrzałam się. Postać w kapturze była coraz bliżej. Desperacko próbowałam otworzyć drzwi; szarpałam za klamkę jednocześnie powstrzymując się od płaczu. Niestety było zamknięte. W akcie skrajnej desperacji próbowałam wywarzyć drzwi. Byłam jednak zbyt słaba, aby poradzić sobie z tą przeszkodą.
   Nie wiedziałam, co robić. Nie miałam zbyt wiele sił, aby móc uciekać dalej. Oprawca był coraz bliżej. Strach, który cały czas mi towarzyszył wzrósł. Poczułam napływ adrenaliny. Teraz wiedziałam, że łatwo się nie poddam. Ruszyłam biegiem w nieznanym mi kierunku. Moim celem było miejsce jak najbardziej oddalone od tego człowieka. Biegłam nie odwracając się za siebie. Ponownie znalazłam się w lesie. Próbowałam robić, jak najwięcej zakrętów, w nadziei, że zgubie zakapturzonego mężczyznę. Pędziłam ile sił w nogach. Nie zważałam na wszelakie skaleczenia i otarcia na mojej skórze, spowodowane przez krzaki i gałęzie znajdujące się na ziemi.
   Tym mogłam przejmować się później. O ile te „później” miało nastąpić. W tam tej chwili wszystko było wątpliwe. Zwłaszcza moje życie. Nie miałam pojęcia czy przeżyje, choć robiłam wszystko, co mogłam. Wiedziałam, że mogę nie dożyć wschodu słońca. Najbardziej przytłaczało mnie to, że mogę już nigdy więcej nie zobaczyć mojej malutkiej siostry. Łzy napłynęły mi do oczu. Otoczenie zaczęło się rozmywać. Nic już nie było wyraźne. Jednak nie powstrzymywało mnie to przed dalszą ucieczką.
   Nagle w coś uderzyłam. Byłam pewna, że to nie drzewo, było zbyt miękkie i za bardzo pachniało męskimi perfumami. Moje serce zaczęło szybciej bić. Prędko przetarłam oczy rękawem. Postać stojąca nade mną nie była moim prześladowcą. Ucieszyłam się. Momentalnie wstałam i rzuciłam mu się na szyję. Chłopak niepewnie objął mnie w tali i poklepał po plecach.
   -Jak dobrze, że cię widzę.-Wysapałam mu do ucha. Nie usłyszałam odpowiedzi, więc kontynuowałam mój monolog.- Wiesz ktoś mnie goni. Pomożesz mi?- Prosiłam desperacko.
   -Pomogę- Odpowiedział opanowanym głosem odciągając mnie od siebie. Chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w nieznanym mi kierunku. Nie opierałam się. Ruszyłam za nim.
   Szliśmy przez chwilę w ciszy. Była ona nie do zniesienia, więc postanowiłam ją przerwać.
   -Jestem Sally, a ty?
   Nie odpowiedział. Ścisnął jedynie mój nadgarstek mocniej i pociągnął, abym wyrównała z nim kroku. Ponownie szliśmy w ciszy. Postanowiłam się już nie odzywać, aby nie rozłościć mojego wybawcy.  Miałam już dość wpatrywania się w krzaki i drzewa. Postanowiłam, więc przyjrzeć się chłopakowi. Powoli odwróciłam głowę w jego stronę. Gdy byłam już pewna, że nie spogląda w moim kierunku zaczęłam mu się bacznie przyglądać. Blond kosmyki wystawały mu spod kaptura, który nie był do końca naciągnięty na jego głowę. Spostrzegłam również kolczyk w jego wardze; momentalnie przygryzłam swoją. Chłopak miał na sobie czarną bluzę, na którą założył skórzaną kurtkę. Miał naciągnięte czarne rurki z dziurami na kolanach. Na nogach miał założone czarne trampki, które były przemoczone i brudne.
   Szliśmy jeszcze przez krótki moment, gdy nagle zatrzymaliśmy się przed samochodem. Nie wiem dokładnie, co to był za samochód, ponieważ nie znam się na tym nawet gdybym się znała to i tak było za ciemno. Chłopak otworzył mi drzwi i gestem nakazał wsiąść. Tak też zrobiłam. Chłopak obszedł samochód i wsiadł od strony kierowcy. Siedział chwile wpatrując się przed siebie.
   -Ja jestem Luke.- Powiedział zerkając na mnie ukradkiem.
   -Miło cię poznać Luke.- Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
  -Mi ciebie również. To gdzie mieszkasz?- Spojrzałam na niego. On zrobił to samo. Nasze spojrzenia się spotkały na ułamek sekundy. Nie wytrzymałam tego i jako pierwsza odwróciłam wzrok.- No wiesz żebym mógł cię odwieźć. 



 --------------------------------------------
Hey kochane pingwinki:D 
Skoro to czytacie oznaczać to może jedynie tyle że trafiliście na moje drugie ff (pierwszym jest Duch).
Mam nadzieję że was zaciekawi i wciągnie :) 
Była bym wdzięczna za szczere komentarze :*
Do następnego xx


2 komentarze:

  1. Ooo kurcze już mi się podoba :) Blog zapowiada się ciekawie :)
    Pozdrawiam @KateMartyna

    OdpowiedzUsuń
  2. oooo.... ten prolog jest najlepszy! A Luke taki >>>> pisz dalej! http://one-direction-in-our-life.blogspot.com/ zapraszam na swoje FF <3

    OdpowiedzUsuń