Była noc, a ja samotnie pędziłam przez las.
Byłam wykończona, ale nie mogłam się zatrzymać. Gonił mnie. Słyszałam jego
krzyki za plecami. Nie mogłam pozwolić, aby mnie złapał. Po głowie chodziło mi
jedno pytanie, które nie chciało dać mi spokoju: „Czego on ode mnie chce?”.
Owszem chciałam znać odpowiedź, ale nie za cenę życia.
Miałam mieszane uczucia, gdy moim oczom
ukazał się koniec lasu, jednak nie przerywałam ucieczki. Wybiegłam za ostatnie
drzewo i ujrzałam dom. Wypełniła mnie euforia. Bez zastanowienia podbiegłam do
drzwi i zaczęłam walić w nie pięściami tak mocno jak tylko mogłam. Niestety
żadnego odzewu ze strony mieszkańców, których miałam nadzieję tam spotkać. Obejrzałam
się. Postać w kapturze była coraz bliżej. Desperacko próbowałam otworzyć drzwi;
szarpałam za klamkę jednocześnie powstrzymując się od płaczu. Niestety było
zamknięte. W akcie skrajnej desperacji próbowałam wywarzyć drzwi. Byłam jednak
zbyt słaba, aby poradzić sobie z tą przeszkodą.
Nie wiedziałam, co robić. Nie miałam zbyt
wiele sił, aby móc uciekać dalej. Oprawca był coraz bliżej. Strach, który cały
czas mi towarzyszył wzrósł. Poczułam napływ adrenaliny. Teraz wiedziałam, że
łatwo się nie poddam. Ruszyłam biegiem w nieznanym mi kierunku. Moim celem było
miejsce jak najbardziej oddalone od tego człowieka. Biegłam nie odwracając się
za siebie. Ponownie znalazłam się w lesie. Próbowałam robić, jak najwięcej
zakrętów, w nadziei, że zgubie zakapturzonego mężczyznę. Pędziłam ile sił w
nogach. Nie zważałam na wszelakie skaleczenia i otarcia na mojej skórze,
spowodowane przez krzaki i gałęzie znajdujące się na ziemi.
Tym mogłam przejmować się później. O ile te
„później” miało nastąpić. W tam tej chwili wszystko było wątpliwe. Zwłaszcza
moje życie. Nie miałam pojęcia czy przeżyje, choć robiłam wszystko, co mogłam.
Wiedziałam, że mogę nie dożyć wschodu słońca. Najbardziej przytłaczało mnie to,
że mogę już nigdy więcej nie zobaczyć mojej malutkiej siostry. Łzy napłynęły mi
do oczu. Otoczenie zaczęło się rozmywać. Nic już nie było wyraźne. Jednak nie
powstrzymywało mnie to przed dalszą ucieczką.
Nagle w coś uderzyłam. Byłam pewna, że to
nie drzewo, było zbyt miękkie i za bardzo pachniało męskimi perfumami. Moje
serce zaczęło szybciej bić. Prędko przetarłam oczy rękawem. Postać stojąca nade
mną nie była moim prześladowcą. Ucieszyłam się. Momentalnie wstałam i rzuciłam
mu się na szyję. Chłopak niepewnie objął mnie w tali i poklepał po plecach.
-Jak dobrze, że cię widzę.-Wysapałam mu do
ucha. Nie usłyszałam odpowiedzi, więc kontynuowałam mój monolog.- Wiesz ktoś
mnie goni. Pomożesz mi?- Prosiłam desperacko.
-Pomogę- Odpowiedział opanowanym głosem
odciągając mnie od siebie. Chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w nieznanym
mi kierunku. Nie opierałam się. Ruszyłam za nim.
Szliśmy przez chwilę w ciszy. Była ona nie
do zniesienia, więc postanowiłam ją przerwać.
-Jestem Sally, a ty?
Nie odpowiedział. Ścisnął jedynie mój nadgarstek mocniej i pociągnął,
abym wyrównała z nim kroku. Ponownie szliśmy w ciszy. Postanowiłam się już nie
odzywać, aby nie rozłościć mojego wybawcy. Miałam już dość wpatrywania się w krzaki i
drzewa. Postanowiłam, więc przyjrzeć się chłopakowi. Powoli odwróciłam głowę w
jego stronę. Gdy byłam już pewna, że nie spogląda w moim kierunku zaczęłam mu
się bacznie przyglądać. Blond kosmyki wystawały mu spod kaptura, który nie był
do końca naciągnięty na jego głowę. Spostrzegłam również kolczyk w jego wardze;
momentalnie przygryzłam swoją. Chłopak miał na sobie czarną bluzę, na którą
założył skórzaną kurtkę. Miał naciągnięte czarne rurki z dziurami na kolanach. Na
nogach miał założone czarne trampki, które były przemoczone i brudne.
Szliśmy jeszcze przez krótki moment, gdy nagle zatrzymaliśmy się przed
samochodem. Nie wiem dokładnie, co to był za samochód, ponieważ nie znam się na
tym nawet gdybym się znała to i tak było za ciemno. Chłopak otworzył mi drzwi i
gestem nakazał wsiąść. Tak też zrobiłam. Chłopak obszedł samochód i wsiadł od
strony kierowcy. Siedział chwile wpatrując się przed siebie.
-Ja jestem Luke.- Powiedział zerkając na mnie ukradkiem.
-Miło cię poznać Luke.- Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Mi ciebie również. To gdzie mieszkasz?- Spojrzałam na niego. On zrobił
to samo. Nasze spojrzenia się spotkały na ułamek sekundy. Nie wytrzymałam tego
i jako pierwsza odwróciłam wzrok.- No wiesz żebym mógł cię odwieźć.
--------------------------------------------
Hey kochane pingwinki:D
Skoro to czytacie oznaczać to może jedynie tyle że trafiliście na moje drugie ff (pierwszym jest Duch).
Mam nadzieję że was zaciekawi i wciągnie :)
Była bym wdzięczna za szczere komentarze :*
Do następnego xx
Ooo kurcze już mi się podoba :) Blog zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam @KateMartyna
oooo.... ten prolog jest najlepszy! A Luke taki >>>> pisz dalej! http://one-direction-in-our-life.blogspot.com/ zapraszam na swoje FF <3
OdpowiedzUsuń