czwartek, 15 stycznia 2015

Rozdział 1



   Ten dzień miałam tylko dla siebie. Zero pracy, zero znajomych tylko ja i moje potrzeby. Tego dnia chciałam się zrelaksować przed telewizorem z tabliczką czekolady w dłoni. Poszłam do kuchni wzięłam, co potrzebowałam i zasiadłam przed telewizorem w salonie. Uruchomiłam sprzęt i przeszukiwałam kanały w nadziei, iż znajdę coś ciekawego. Niestety brak interesujących filmów. Ostatecznie byłam zmuszona przyznać się przed sobą, że jestem dorosłym dzieckiem i włączyłam bajki. Siedziałam już tak dobrą godzinę, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nikogo przecież nie zapraszałam. Wstałam i szurając nogami po podłodze podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam znajomą blond czuprynę.
   -Luke, co ty tu robisz?
   Chłopak podniósł głowę, ukazując mi szereg białych zębów i niesamowicie niebieskie tęczówki. Nie potrafiłam nie wpuścić go do mieszkania. Odsunęłam się tym samym otwierając szerzej drzwi. Byłam w szoku, że po tak długim czasie pamiętał jeszcze gdzie mieszkam. Gdy już wszedł zamknęłam drzwi i podążyłam za nim do salonu. Blondyn siedział na kanapie oglądając kreskówki. Usiadłam koło niego, ja jednak nie oglądałam już telewizji. Byłam zaintrygowana jego wizytą. Obróciłam się w jego stronę i czekałam, aż w końcu zwróci na mnie uwagę. Zajęło to trochę czasu, jednak osiągnęłam zamierzony cel.
   -No, co tak patrzysz?- Spytał wciąż nie odwracając twarzy w moją stronę.
   -Czekam aż odpowiesz mi na pytanie. Co tu robisz?
   Ten chłopak miał w sobie coś, co strasznie mnie interesowało. Ta jego tajemniczość nie była denerwująca, wręcz przeciwnie pociągała mnie w pewien sposób. Przyciąganie, które czułam do Luke’a nie było czymś takim, jak zalążek uczucia między kobieta a mężczyzną, to uczucie było bliskie ciekawości, tylko głębsze. Nie mogę powiedzieć, że Luke nie był przystojny, owszem był, jednakże nie pociągał mnie w żaden sposób.
   -Postanowiłem odnowić stare znajomości.-Powiedział, wciąż nie odwracając twarzy w moją stronę, jednak była tak skierowana, iż mogłam ujrzeć malujący się na jego twarzy uśmiech.
   -Tak bez powodu?
   Byłam tak cholernie ciekawa, że nie potrafiłam sobie odpuścić. Musiałam wiedzieć, o co tak naprawdę chodzi.
   -Tak. Przyjechałem tak bez powodu. Przeszkadza ci to? Mogę sobie iść jak chcesz.
   -Nie, nie chcę.- Po chwili namysłu dodałam.- Tylko bardzo zdziwił mnie twój przyjazd.
   Chłopak odwrócił się w moją stronę, jednak nie ośmielił się spojrzeć w moje oczy.
   -Posłuchaj. Pamiętasz, co powiedziałaś przed tym, jak wysiadłaś z mojego samochodu tam tej nocy?- Pokiwałam przecząco głową. Nie pamiętałam. Minęło już prawie dziewięć miesięcy. Jedyne, co z tamtej nocy zostało w mojej głowie to ten mężczyzna goniący mnie przez las, zaś tylko pamiętam, jak wpadłam na Luke’a. Nic poza tym nie zostało w mojej pamięci. Starałam się zapomnieć i szło mi to jak na razie dobrze, że też musiał odwoływać się do tej nocy.- Powiedziałaś wtedy, że jesteś mi winna przysługę czy coś w tym rodzaju. Teraz chcę, abyś mi się odpłaciła za uratowanie ci tyłka.
   -W jaki sposób?- Zapytałam ciekawa i jednocześnie przestraszona. Chłopak się zaśmiał. Spojrzał w moje oczy i powiedział.
   -Dotrzymaj mi towarzystwa.


~*~
  
   Nadszedł wieczór, a Luke wciąż siedział na mojej kanapie oglądając telewizję. Nie wiedziałam jak mu powiedzieć, że chciałabym, aby już sobie poszedł. Stałam w kuchni bezradnie oparta o blat i przyglądałam się blondynowi. Było mi strasznie ciężko, ponieważ z natury jestem osobą gościnną, a teraz przyszło mi wyprosić mojego, co prawda nieproszonego, gościa. Wiedziałam, że muszę to zrobić. Pewnym krokiem podeszłam do kanapy i zajęłam miejsce koło Luke’a. Otwierałam już usta, aby coś powiedzieć, jednak poczułam wielką kulę tkwiącą w moim gardle. Próbowałam ją przezwyciężyć. Dłuższy czas męczyłam się sama ze sobą.
   -Słuchaj, no bo robi się już późno…
   -O! Dobrze, że poruszasz ten temat. Mam sprawę. Mógłbym się u ciebie zatrzymać na jakiś czas?  No wiesz od pewnego czasu nie mam gdzie mieszkać i pomyślałem, że mógłbym się zatrzymać u ciebie.
   Zatkało mnie. Więc to był prawdziwy powód tej wizyty. Nie umiałam go wyrzucić z domu, aby spał niewiadomo gdzie, ale też nie mogłam się zgodzić, w końcu go nie znałam. Moje dobre serce jednak wygrało.
   -Ok. Możesz zostać, ale śpisz na kanapie.
   Na twarzy Luke’a zagościł słodki uśmiech. Wiedziałam, że mogę tego żałować, ale gdy patrzyłam na tego słodziaka, wiedziałam, że nie mogłam zadecydować inaczej. Wstałam z kanapy, aby przynieść chłopakowi pościel. Otworzyłam wielką szafę w moim pokoju, w której miałam między innymi pościel, ręczniki i inne tego typu rzeczy. Wzięłam potrzebne mi rzeczy i zamknęłam szafę. Oparłam się o nią plecami. W tej chwili dopadły mnie wątpliwości. Czy dobrze robiłam pozwalając zostać mu w moim mieszkaniu? Nie znałam go, jednak byłam mu coś dłużna, w końcu uratował mi życie. Odpędziłam te myśli od siebie i ruszyłam do salonu. Blondyn aktualnie rozglądał się po pomieszczeniu, jednak, gdy mnie zauważył porzucił czynność podbiegając do mnie i biorąc ode mnie pościel. Uśmiechnęłam się do niego, lecz on tego nie zauważył. Położył posłanie na kanapie i zaczął nieumiejętnie ścielić. Gdy to zauważyłam wybuchłam śmiechem. Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany. Podeszłam do niego i pokazałam mu, jak to się robi.
   -Dzięki, ale poradziłbym sobie sam.
   Spojrzałam na niego zdziwiona jego słowami, po czym odparłam:
   -Właśnie widziałam, jak byś sobie poradził. Idziesz się myć pierwszy?- Chłopak skinął twierdząco głową.- To zaczekaj przyniosę ci ręcznik.
   Odwróciłam się i ruszyłam powrotem do mojego pokoju. Ponownie otworzyłam szafę, która jak zawsze przytłaczała mnie swoją wielkością. Wyciągnęłam biały ręcznik dla chłopaka i wróciłam do salonu. Rzuciłam mu ręcznik.
   -Łazienka jest tam.- Powiedziałam wskazując na drzwi znajdujące się niedaleko drzwi do mojej sypialni. Chłopak skinął posłusznie głową i ruszył w stronę wskazanych przeze mnie drzwi. Gdy przechodził obok mnie zatrzymałam go kładąc mu rękę na ramieniu. Blondyn przeniósł na nie swój wzrok.-Potrzebujesz jeszcze czegoś?
   Chłopak namyślił się, po czym odpowiedział.
   -Przydałoby się coś zjeść. Jestem strasznie głodny.
   Spojrzał na mnie błagalnym spojrzeniem. Przytaknęłam jednocześnie zdejmując rękę z jego ramienia. Ruszyłam do kuchni przygotować mu kanapki.
   Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam potrzebne składniki. Położyłam wszystko na blacie i westchnęłam. Miałam teraz na utrzymaniu nieznajomego mi chłopaka, który od pewnego czasu nie ma się gdzie podziać.
   -Od pewnego czasu…- wyszeptałam.
   Zastanowiło mnie to. Skoro nie miał od dłuższego bądź krótszego czasu gdzie mieszkać, a do mnie przyszedł dopiero dzisiaj. W takim razie gdzie on mieszkał wcześniej? Wyobraziłam sobie Luke’a śpiącego w parku na ławce lub w jakimś ciemnym zaułku. Łzy momentalnie napłynęły mi do oczu. Otarłam je szybko ręką i wróciłam do rzeczywistości. Blondyn był teraz w moim mieszkaniu, mył się. On mył się w moim mieszkaniu, w mojej łazience. Był nagi. Moje myśli od razu podążyły w nie właściwym kierunku wyobrażając sobie Luke’a bez ubrań. Na mojej twarzy zagościł rumieniec. Opuściłam włosy tak, aby zasłaniały moją twarz w razie gdyby chłopak pojawił się powrotem w moim otoczeniu. Próbowałam odpędzić brudne myśli i zająć się szykowaniem kanapek. Nie było to łatwe.
   Zakończyłam robienie późnej kolacji dla chłopaka i zaniosłam do salonu, kładąc na stół. W tym samym czasie blondyn wyszedł z łazienki w samym ręczniku trzymając w ręce ciuchy, które wcześniej miał na sobie. Zmusiłam się do odwrócenia wzroku. Chłopak widząc moje speszenie zaśmiał się pod nosem, po czym usiadł obok mnie tak, że nasze kolana się stykały, a ramiona ocierały o siebie.
   -Ja, gdybym był dziewczyną i miał takiego chłopaka w domu, jak ja, to z pewnością bym go wykorzystał.
   -Dzięki bogu, że nie jesteś dziewczyną, bo z pewnością współczułabym facetom.
   Chłopak zaśmiał się na moją odpowiedź. Jeszcze przez chwilę na mnie patrzył. Nagle jego ręka zaczęła unosić się do mojej twarzy. Założył mi włosy za ucho. Dziękowałam w duchu, że już się nie rumienię.
   -Jesteś naprawdę piękna. Zastanawia mnie tylko jedno… dlaczego ukrywasz tak piękną twarz za kurtyną włosów?
   Spojrzałam na niego. Przygryzał wargę. Przeszył mnie dziwny dreszcz. Czy naprawdę sprowadziłam na siebie niebezpieczeństwo?
   -Nie jest piękna.
   -Oj owszem jest.
   Westchnęłam. Wiedziałam, że ta kłótnia nie będzie miała końca. Postanowiłam się, więc wycofać.
   -Tu masz jedzenie. Jedz, a ja pójdę się umyć.
   Na twarzy blondyna zagościł łobuzerski uśmiech. Wywróciłam tylko oczami i ruszyłam w stronę łazienki. 



------------------------------------------------
Rozdział 1!!!!!
Łuuuuhu Mam nadzieję, że odniesie sukces te ff  :)  
Zapraszam również na ff o Louisie: They're my reason to be
Oraz na Ducha hyhy

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Prolog



   Była noc, a ja samotnie pędziłam przez las. Byłam wykończona, ale nie mogłam się zatrzymać. Gonił mnie. Słyszałam jego krzyki za plecami. Nie mogłam pozwolić, aby mnie złapał. Po głowie chodziło mi jedno pytanie, które nie chciało dać mi spokoju: „Czego on ode mnie chce?”. Owszem chciałam znać odpowiedź, ale nie za cenę życia.
   Miałam mieszane uczucia, gdy moim oczom ukazał się koniec lasu, jednak nie przerywałam ucieczki. Wybiegłam za ostatnie drzewo i ujrzałam dom. Wypełniła mnie euforia. Bez zastanowienia podbiegłam do drzwi i zaczęłam walić w nie pięściami tak mocno jak tylko mogłam. Niestety żadnego odzewu ze strony mieszkańców, których miałam nadzieję tam spotkać. Obejrzałam się. Postać w kapturze była coraz bliżej. Desperacko próbowałam otworzyć drzwi; szarpałam za klamkę jednocześnie powstrzymując się od płaczu. Niestety było zamknięte. W akcie skrajnej desperacji próbowałam wywarzyć drzwi. Byłam jednak zbyt słaba, aby poradzić sobie z tą przeszkodą.
   Nie wiedziałam, co robić. Nie miałam zbyt wiele sił, aby móc uciekać dalej. Oprawca był coraz bliżej. Strach, który cały czas mi towarzyszył wzrósł. Poczułam napływ adrenaliny. Teraz wiedziałam, że łatwo się nie poddam. Ruszyłam biegiem w nieznanym mi kierunku. Moim celem było miejsce jak najbardziej oddalone od tego człowieka. Biegłam nie odwracając się za siebie. Ponownie znalazłam się w lesie. Próbowałam robić, jak najwięcej zakrętów, w nadziei, że zgubie zakapturzonego mężczyznę. Pędziłam ile sił w nogach. Nie zważałam na wszelakie skaleczenia i otarcia na mojej skórze, spowodowane przez krzaki i gałęzie znajdujące się na ziemi.
   Tym mogłam przejmować się później. O ile te „później” miało nastąpić. W tam tej chwili wszystko było wątpliwe. Zwłaszcza moje życie. Nie miałam pojęcia czy przeżyje, choć robiłam wszystko, co mogłam. Wiedziałam, że mogę nie dożyć wschodu słońca. Najbardziej przytłaczało mnie to, że mogę już nigdy więcej nie zobaczyć mojej malutkiej siostry. Łzy napłynęły mi do oczu. Otoczenie zaczęło się rozmywać. Nic już nie było wyraźne. Jednak nie powstrzymywało mnie to przed dalszą ucieczką.
   Nagle w coś uderzyłam. Byłam pewna, że to nie drzewo, było zbyt miękkie i za bardzo pachniało męskimi perfumami. Moje serce zaczęło szybciej bić. Prędko przetarłam oczy rękawem. Postać stojąca nade mną nie była moim prześladowcą. Ucieszyłam się. Momentalnie wstałam i rzuciłam mu się na szyję. Chłopak niepewnie objął mnie w tali i poklepał po plecach.
   -Jak dobrze, że cię widzę.-Wysapałam mu do ucha. Nie usłyszałam odpowiedzi, więc kontynuowałam mój monolog.- Wiesz ktoś mnie goni. Pomożesz mi?- Prosiłam desperacko.
   -Pomogę- Odpowiedział opanowanym głosem odciągając mnie od siebie. Chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w nieznanym mi kierunku. Nie opierałam się. Ruszyłam za nim.
   Szliśmy przez chwilę w ciszy. Była ona nie do zniesienia, więc postanowiłam ją przerwać.
   -Jestem Sally, a ty?
   Nie odpowiedział. Ścisnął jedynie mój nadgarstek mocniej i pociągnął, abym wyrównała z nim kroku. Ponownie szliśmy w ciszy. Postanowiłam się już nie odzywać, aby nie rozłościć mojego wybawcy.  Miałam już dość wpatrywania się w krzaki i drzewa. Postanowiłam, więc przyjrzeć się chłopakowi. Powoli odwróciłam głowę w jego stronę. Gdy byłam już pewna, że nie spogląda w moim kierunku zaczęłam mu się bacznie przyglądać. Blond kosmyki wystawały mu spod kaptura, który nie był do końca naciągnięty na jego głowę. Spostrzegłam również kolczyk w jego wardze; momentalnie przygryzłam swoją. Chłopak miał na sobie czarną bluzę, na którą założył skórzaną kurtkę. Miał naciągnięte czarne rurki z dziurami na kolanach. Na nogach miał założone czarne trampki, które były przemoczone i brudne.
   Szliśmy jeszcze przez krótki moment, gdy nagle zatrzymaliśmy się przed samochodem. Nie wiem dokładnie, co to był za samochód, ponieważ nie znam się na tym nawet gdybym się znała to i tak było za ciemno. Chłopak otworzył mi drzwi i gestem nakazał wsiąść. Tak też zrobiłam. Chłopak obszedł samochód i wsiadł od strony kierowcy. Siedział chwile wpatrując się przed siebie.
   -Ja jestem Luke.- Powiedział zerkając na mnie ukradkiem.
   -Miło cię poznać Luke.- Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
  -Mi ciebie również. To gdzie mieszkasz?- Spojrzałam na niego. On zrobił to samo. Nasze spojrzenia się spotkały na ułamek sekundy. Nie wytrzymałam tego i jako pierwsza odwróciłam wzrok.- No wiesz żebym mógł cię odwieźć. 



 --------------------------------------------
Hey kochane pingwinki:D 
Skoro to czytacie oznaczać to może jedynie tyle że trafiliście na moje drugie ff (pierwszym jest Duch).
Mam nadzieję że was zaciekawi i wciągnie :) 
Była bym wdzięczna za szczere komentarze :*
Do następnego xx